Languages

niedziela, 24 maja 2020

Nowe przyjście Ducha

Możemy więc, w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, wzbudzić wolę życia nadprzyrodzonego prosząc o przyjście Ducha, o Jego wylanie.
Jak to zrobić? „Przede wszystkim trzeba wytrwale w imię Jezusa prosić Ojca o Ducha Świętego i czekać aż Ojciec odpowie!” (R. Cantalamessa). Potrzeba prostego aktu wiary, prośby skierowanej do Boga: „Przyjdź, nawiedź, napełnij”. Cóż, może zakołysać… Może się trochę pozmieniać w życiu. Może być też tak, że nasze ciało albo psychika coś odczują, gdyż nie zawsze są one gotowe do spotkania z Parakletem. Jednak nie samo doświadczenie jest najważniejsze, ale to, jakie wydaje ono owoce.
Bo ostatecznie po owocach poznajemy Boże działanie w człowieku: „Kiedy Bóg przychodzi do nas albo interweniuje tu, na ziemi, nie spostrzegamy Jego obecności w tym samym momencie, gdy jest w nas albo pośród nas, lecz dopiero po fakcie, kiedy spoglądamy wstecz i badamy, co się wydarzyło i co się skończyło” (J. H. Newman).
Bez konkretnych owoców miłości do Boga i do braci, największe przeżycia nie będą miały większego znaczenia, najbardziej wzniosła modlitwa odejdzie tak szybko, jak się pojawiła, spoczynek w Duchu czy dar języków nie będą wiarygodne. Co więcej, przecież wierzymy, że wszystko i tak przemija, a pozostaje tylko miłość, największy dar Ducha, największy charyzmat.(...)


 Pewna święta skarżyła się Chrystusowi, że nie potrafi Go kochać, na co Bóg zapytał: „A czy chcesz mnie kochać? / Tak, chcę/ To mi wystarczy – odpowiedział Jezus”. Muszę chcieć wzbudzić wolę życia w Duchu Świętym, niezależnie w jakim momencie życia jestem, jak się czuję i jaka jest moja wiara. Wzbudzić wolę życia nadprzyrodzonego oznacza: chcieć przywołać Ducha Świętego. Veni Sancte Spiritus.
Kardynał Manning, XIX-wieczny konwertyta (a sądząc po tym, jak pisze o Duchu Świętym, także niezły charyzmatyk) mówi – we wstępie do swojej książki – że ma zamiar nakreślić misję Ducha Świętego w duszy człowieka. Boży Duch nie wszystko jeszcze powiedział i zrobił w mojej duszy. Jednym z największych niebezpieczeństw życia duchowego jest przekonanie, iż znamy możliwości działania Pana Boga w nas, możliwości Jego łaski. Nie znamy. Duch Święty ma w duszy sprawy niedokończone. Ma misję do wykonania. Jest to dzieło uświęcenia, czyli doprowadzenia do tego, abym w pełni poznał Chrystusa i Ojca, abym całym sobą należał do Boga Trójjedynego.(...)

 Duch Święty w pewien sposób dostosowuje się do tego, co ludzkie w człowieku, zwłaszcza do mojej wolności. Nie chce On niczego uczynić beze mnie. Jeśli teraz choruję albo noszę w sobie zranienie to Duch Święty będzie działał pośród choroby, chcąc „uleczyć serca ranę”. Jeśli jestem świeżo nawrócony to będzie chciał jeszcze mocniej sprowokować moje zawierzenie Ojcu i życie darami Ducha. A jeśli może osłabła moja wiara to czyż nie będzie chciał jej obudzić na nowo, wlać oschłemu zachętę? On działa wewnątrz tego, co ludzkie; przenikając psychikę, ciało, nie mówiąc już o tajemniczym duchu:
„Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku?” (1 Kor 2,11).
Pocieszyciel działa w nas nawet, gdy tego nie odczuwamy.(...)

Radosław Broniek OP
(źródło: https://info.dominikanie.pl/2018/05/duch-swiety-moze-zakolysac/)


Dzięki mocy Ducha Świętego możemy przynosić owoce w naszym życiu. Po owocach, jakie wydajemy, świat ma poznać do kogo należymy. „Dobre drzewo wydaje dobre owoce” (Mt 7,17a). Duch Święty sprawia, że jesteśmy zdolni być świadkami Boga. Jego obecność w nas jest samym Miłosierdziem. Skoro Miłosierdzie Boga według Sługi Bożego Ks. Michała Sopoćki jest pochyleniem się nad człowiekiem, by wyprowadzić go z nędzy i uzupełnić braki, to Duch Święty jest samym Miłosierdziem w nas i swoją obecnością, swoimi darami rzeźbi w nas na nowo obraz stworzenia na podobieństwo Stwórcy. „Wydobywa z kałuży błota i stawia na skale”, którą jest Jego moc. Jeśli do Niego przylgniemy, wydamy Jego owoce. „Owocem zaś Ducha są: miłość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22-23).

Już św. Augustyn wyznał, że „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu.” Uczyń dzień Pięćdziesiątnicy chwilą ważnego życiowego wyboru, otwórz swoje serce na działanie Ducha Świętego. Powtarzaj ustami i całym życiem: przyjdź Duchu Święty, ja pragnę... On nieustannie przychodzi, lecz Jego przyjście można porównać do cichego powiewu wiatru. Nie czekaj tylko na ogniste płomienie. On jest delikatny i nigdy nie wchodzi nieproszony. Pozwól Mu działać. Nie musisz się silić na piękne, wyniosłe słowa. To On modli się w nas. „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.” (Rz 8,26)

s. Dominika Steć, ZSJM
źródło: Czas Miłosierdzia, nr 6(158)/2003

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz