fot. Renata Misiewicz |
Cała historia zasłony kończy się tak, że mamy zdjąć zasłonę z naszej twarzy (a nie czynić jak Mojżesz, który po spotkaniu na górze Horeb z Panem ją zasłonił, aby żydzi nie przestraszyli się jego jaśniejącego oblicza), i z podniesionym czołem, promieniującym obliczem, mamy iść przez świat. Nie lękając się niczego. Nie lękając się nikogo.
Bo jesteśmy zwycięzcami, bo już zwyciężyliśmy. Chrystus umierając za nas sprawił bowiem, że rozdarła się na dwoje zasłona. Nie tylko ta w świątyni, ale i ta powlekająca nasze twarze.Skąd jednak mamy wiedzieć, czy nasza twarz promienieje? Jakub mówi nam o lustrze, w które mamy spojrzeć, aby to dostrzec.
"Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko Słowu, a nie wypełnia Go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma błogosławieństwo". (Jk 1, 23-25)
Zwierciadło w które mamy spoglądać to Słowo. Czy jesteśmy podobni do tego co jest napisane? Patrzymy także w oblicze Słowa Wcielonego, i albo rozpoznamy w Nim naszą twarz, albo będzie to twarz obca. Pan Bóg powiedział: >> Stwórzmy człowieka na swój obraz i podobieństwo. << Ale chwilę dalej w Biblii jest powiedziane: "I stworzył człowieka na swój obraz". Nie ma tam już "podobieństwa". Zostawił nam trochę pracy, abyśmy mogli się mogli upodobnić do obrazu Boga.
Ale czy jeśli my jesteśmy obrazem Boga, to czy jest jakieś inne stworzenie czy rzecz od nas świętsza? Przedmioty liturgiczne, obrazy, nie są od nas świętsze. Nie ma większego sacrum od człowieka. Dlaczego więc się nie gorszymy kiedy robimy krzywdę drugiemu człowiekowi, a oburza nas gdy ktoś sprofanuje miejsce święte? MY JESTEŚMY OBRAZEM BOGA. Nie obrazy, nie świątynie, nawet nie tabernakulum. A skoro jesteśmy obrazem Boga, to naszym powołaniem jest stawanie się sobą. Będziesz stawał się sobą, to znaczy będziesz stawał się tą osobą, którą Pan Bóg wypowiedział. Nie ma innego powołania. I twoje oblicze może zajaśnieć jak twarz Chrystusa na górze Tabor.
Mówiąc inaczej - odnajdywanie swego powołania jest stawaniem się sobą. Odnajdywaniem siebie.
My mamy wszystkie puzzle, które są potrzebne aby ułożyć swoje życie: sensowne, pewne i pełne. Nie musimy bowiem zmieniać życia, musimy je tylko sobie poukładać. Ale żeby je poukładać musimy mieć wzór. Musimy wiedzieć do czego nas ta układanka musi doprowadzić. Bez wzoru możemy z tych puzzli poukładać najwyżej same ramki.
Tylko wpatrzeni w Chrystusa jesteśmy w stanie poukładać nasze życie. Więc tylko wtedy kiedy spojrzymy na Chrystusa i zobaczymy siebie, to będzie to oznaczało, że nasza układanka została ukończona.
Każdy ma swoją układankę, a wszystkie razem tworzą one obraz Kościoła. Nie możemy więc patrzyć na cudze puzzle i zazdrościć mu, bo każdy ma swoje do ułożenia. Dostaliśmy wszystko. Wszystkie elementy, które są nam potrzebne do ułożenia sobie pięknego, sensownego życia. Wszystko mamy na wyciągnięcie ręki.
Wojciech Żmudziński SJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz