Gorce, fot. Karolina Misiewicz |
W tradycji zachodniej - odpoczywamy po to, aby mieć siłę do pracy, a w tradycji żydowskiej pracuje się po to, aby móc odpoczywać. Należałoby więc odwrócić tą perspektywę. Bo to daje nam dużo więcej spokoju.
Jeśli czujemy, że musimy pracować, że jeśli nie pracujemy to czujemy się źle, że koniecznie musimy coś z tym zrobić. bo to jest to objaw choroby.
Dobrze by było, gdybyśmy w pracy byli radośni, uśmiechnięci, gdybyśmy bawili się pracując, to byłoby wspaniale. Ale gdy w pracy przyszło mi do głowy, aby chodzić z uśmiechniętą twarzą, pobawić się nią trochę, to zaraz zapaliła się czerwona lampka: "Człowieku! Daj spokój, inni jeszcze pomyślą, że nie pracujesz! Bądź poważny w pracy!" A właśnie trzeba się bawić pracując, można się tym radować. Uczmy się pracować, bawiąc się. Nie bawiąc się ludźmi, ale bawiąc się z ludźmi, budując relacje.
A gdybyśmy tak,, z pogodą ducha, nawet śmiejąc się z samego siebie, podchodzić do trudnych sytuacji? O ile łatwiej by nam było żyć. Ktoś powiedział" "Szczęśliwy, który umie śmiać się z samego siebie, bo będzie miał ubaw do końca życia",
Jest taka historia, która ilustruje jak źle jest robić za dużo i jak należy śmiać się w trudnej sytuacji.
Trzech mężczyzn śpieszyło się na pociąg. Ale przybiegli na peron za późno. pociąg już odjechał. Poszli więc do baru poczekać na następny. Wspomnienia o wspólnych czasach studenckich, przy kawie, tak ich wciągnęły, że nie zauważyli, że i następny skład wjechał już na peron. W ostatniej chwili zerwali się od stolika i kiedy już byli blisko, pociąg ruszył. Pierwszemu udało się wskoczyć do ostatniego wagonu, drugi miał większy problem, ale i jemu w końcu się udało. Ten trzeci biegł na końcu, bo był bardziej korpulentny od tamtych i niestety nie zdążył. Pociąg odjechał, a on został na peronie. Stoi i się śmieje. - Dlaczego pan się tak cieszy, przecież to był ostatni pociąg dzisiaj - mówi do niego kolejarz, który schodzi z peronu. - Gdyby pan wiedział, też by się pan śmiał. Ci dwaj, przyszli mnie odprowadzić...
Czasem też próbujemy zrobić coś za kogoś. Pamiętamy naszych rodziców, jak próbowali coś zrobić za nas.
Widzimy tylu ludzi potrzebujących, chcielibyśmy im jakoś pomóc. I jest nam źle, bo nie możemy tym wszystkich, którzy potrzebują pomóc. Chciałoby się im wszystkim pomóc. Ale pierwsze pytanie, które powinienem sobie w takim przypadku zadać brzmi: Czy to jest zadanie dla mnie? Czy do tego zadania zostałem posłany? Spotykam narkomana, który chce wyjść z nałogu. Ale czy ja jestem posłany, aby mu pomóc? To pytanie zadane Panu Bogu, w modlitwie, jest bardzo ważne. Bo jeśli to nie ja jestem posłany aby mu pomóc, to choć nie wiem jak bym się sprężał, to i tak nic z tego nie wyjdzie.
W życiu nie mam robić wszystkiego co dobre, tylko robić to dobro, do którego Pan Bóg mnie posyła.
Wojciech Żmudziński SJ
Mój wniosek jest taki, że powinniśmy zawsze wykonywać naszą pracę tak, jak byśmy byli na wakacjach i dobrze się bawili. Ale jak powiedział Jezuita - "nie ludźmi tylko z ludźmi". Bo nie to jest najważniejsze czym się zajmujemy, ale jaki jest nas stosunek przy tym co robimy do siebie i do innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz