Zrozumiałem, iż pod
ogromnym naciskiem cierpienia (psychicznego -RM), jakiego doświadczyłem owej nocy, moja
świadomość musiała zaniechać utożsamiania się z nieszczęśliwym i głęboko
zalęknionym „ja”, które w sumie jest tylko stworzoną przez umysł
fikcją.
Nieustanny zgiełk umysłu uniemożliwia nam dotarcie do sfery
wewnętrznego bezruchu i ciszy, nieodłącznie związanego z Istnieniem.
Stwarza też fałszywe, z umysłu zrodzone „ja”, rzucające cienie lęku i
cierpienia.
Gdy człowiek utożsamia się z własnym umysłem, powstaje
nieprzejrzysty ekran, utkany z pojęć, etykietek, wyobrażeń, słów, osądów
i definicji, który przeszkadza tworzeniu jakichkolwiek autentycznych
więzi. Odgradza cię od ciebie samego, wcina się między ciebie, a twoich
bliźnich, między ciebie a przyrodę, między ciebie a Boga.
Umysł jest narzędziem które ma nas nawigować po tym świecie.
Umysł jest
wspaniałym narzędziem, jeśli ktoś odpowiednio nim się posługuje. Gdy
jednak zastosowania są niewłaściwe, narzędzie zaczyna działać
straszliwie niszczycielsko. Mówiąc ściślej, nie chodzi o to, że robisz z
umysłu nieodpowiedni użytek: zazwyczaj w ogóle go nie używasz. To on
używa ciebie. Na tym właśnie polega choroba. Wierzysz, że jesteś swoim
umysłem. Ale to już jest urojenie. Znaczy ono, że narzędzie przejęło nad
Tobą władzę. Czy potrafisz w każdej chwili uwolnić się od swojego
umysłu? Czy wiesz, gdzie ma on wyłącznik? Umysł może przejąć kontrolę nade mną i wtedy utożsamiam się z nim. On sam się napędza, bo działa mechanicznie. Automatycznie reaguje na otaczającą mnie rzeczywistość. Nigdy nie przestaje działać. I dlatego mój zwykły stan, to stan w którym "wcielam się w umysł", bo sądzę, że to jestem "ja". A on jest tylko narzędziem.
Wolność zaczyna się od
uświadamiania sobie, że nie jesteś dybukiem — czyli myślicielem.
Świadomość ta pozwala ci obserwować Dybuka. Gdy zaczynasz obserwować
myśliciela, uruchamia się wyższy poziom świadomości.
Zwracaj
szczególną uwagę na wszelkie powtarzające się schematy, myślowe refreny —
stare płyty gramofonowe, które grają ci w głowie być może od wielu lat.
To właśnie nazywam obserwowaniem myśliciela. Innymi słowy — słuchaj
głosu, rozbrzmiewającego w twojej głowie. Bądź w niej jako przytomny
świadek. Kiedy słuchasz tego głosu, zachowaj bezstronność. Nie osądzaj,
Nie oceniaj ani nie potępiaj niczego, co słyszysz, jeśli bowiem
postanowisz zostać sędzia, będzie to dowód, że ten sam głos zakradł się
z powrotem kuchennymi drzwiami. Wkrótce zobaczysz, jak się sprawy mają .Tam jest głos, a to jestem ja - słucham i obserwuje. To wcale nie jest proste. Kiedy staram się obserwować, zwykle umysł wydziela z siebie pewien obszar, jakąś "patrycję", która ma "obserwować". Że tak się dzieje poznaję po tym, że wcale nie przynosi mi to ulgi, a wręcz przeciwnie ból i napięcie pogłębiają się.
To świadomość
własnego Jestestwa, poczucie własnej obecności, nie jest myślą, lecz
wyłania się spoza granic umysłu. Wsłuchując się w myśl, wyczuwasz
świadomą obecność, swoje głębsze ja, gdzieś w tle, czy też pod ta myślą.Traci ona wtedy władze nad tobą, szybko ustępuje, ponieważ nie zasilasz
już umysłu przez utożsamienie się z nimi. Jest to początek końca
mimowolnego natrętnego myślenia.
Zamiast „obserwować myśliciela", możesz skupić się na teraźniejszości. Wystarczy, ze z cała mocą
uświadomisz sobie obecną chwilę. Gdy idziesz po schodach zważaj na każdy
krok, ruch, nawet na to jak oddychasz. Gdy myjesz ręce, zwracaj uwagę
na wszelkie doznania zmysłowe: plusk wody, jej dotyk na skórze, ruch
dłoni, zapach mydła. Wsiadając do auta posiedź chwile bez ruchu,
obserwując jak płynie twój oddech. Postępy możesz zmierzyć głębią twego
spokoju wewnętrznego.
Naucz się pytać: co w tej akurat chwili dzieje się we mnie. Ale niczego nie analizuj. Obserwuj.
Schemat
myślowy stwarza swoje wzmocnione echo w formie emocji, a ona
dostarcza energię schematowi myślowemu, który całemu temu procesowi dał
początek. Myśl zaprzątnięta sytuacją, zdarzeniem lub osobą, w których
upatruje źródła emocji, zasila te emocje, ta zaś napędza schemat myślowy
i w ten sposób koło się zamyka. Nie próbuj uwolnić się od pragnień. Bądź
obecny tu i teraz. Bądź obserwatorem umysłu. Ból emocjonalny taki jak
uraza, nienawiść, litowanie się nad sobą, poczucie winy, gniew,
depresja, zazdrość i tym podobne — choćby najmniejsza irytacja, są główną przyczyną bólu fizycznego i schorzeń cielesnych.
Zauważaj
w sobie wszelkie przejawy niezadowolenia: irytację, zniecierpliwienie,
zasępienie, Chęć czynienia krzywdy, gniew, przygnębienie, pragnienie,
żeby w twoim związku osobistym pojawiła się nuta dramatu. Mogą one
znaczyć, że ciało bolesne próbuje zbudzić się z uśpienia. Jeśli
rzeczywiście się zbudzi, natychmiast je na tym przyłap. Ciało bolesne czyli - tak to rozumiem - rodzaj osobowości, stworzony przez umysł, który ma być mną i świadczyć o tym, że jestem osobnym bytem.
Ból może żywić się tylko bólem. Nie może żywić się radością. Ciało bolesne nie
chce, żebyś je miał pod bezpośrednią obserwacja i widział takim, jaki
jest. Kiedy zaczynasz je obserwować, kiedy czujesz w sobie pole jego
energii i ogarniasz je uwagą, pryska łącząca cię z nim więź
utożsamienia. Pojawia się przytomna obecność. Jesteś teraz świadkiem,
obserwatorem poczynań ciała bolesnego. Znaczy to, że nie może ono już
cię wykorzystywać.
Nieświadomość tworzy ciało bolesne; świadomość
przemienia je w samą siebie. Święty Paweł powiedział: każda rzecz jawną
się staje, gdy tylko wydobycie na światło, a wszystko, co ku światłu
zostało wydobyte, samo też w światło się przeistacza. Bądź obecny tu i
teraz. Bądź świadom. Pozostań wiecznie czujnym strażnikiem swojej
przestrzeni wewnętrznej. Musisz być na tyle obecny, żebyś mógł
bezpośrednio obserwować ciało bolesne i czuć jego energię. Nie będzie
wtedy miało władzę nad twoim myśleniem. Gdy tylko zestroisz myślenie z polem energetycznym ciała bolesnego, utożsamiasz się z nim i znów
zaczniesz je zasilać własnymi myślami. Przez utratę świadomości rozumiem
utożsamienie z jakąś kliszą umysłową lub emocjonalną, czyli całkowitą
nieobecności obserwatora.
Najpierw skup uwagę na tym, co w sobie
czujesz. Zrozum, że uczucie to jest ciałem bolesnym. Pogódź się z jego
obecnością. Nie myśl o nim — nie pozwól, żeby uczucie ustąpiło miejsca
myśleniu. Nie osądzaj ani nie analizuj. Nie twórz sobie z tego
tożsamości. Bądź tu i teraz, wytrwale obserwuj to, co się w tobie
dzieje. Uświadom sobie nie tylko obecność emocjonalnego bólu, lecz i
obserwatora, milczącego świadka. Na tym właśnie zasadza się potęga
bieżącej chwili, potęga twojej świadomej obecności.
Obserwuj opór,
który w sobie czujesz. Obserwuj przywiązanie do własnego bólu. Bądź
bardzo czujny. Obserwuj tą szczególną przyjemność, jaką sprawia ci
własne zgryzoty. Może od tego trzeba zacząć - uświadomić sobie, że nie chcę czuć bólu zgryzot? Obserwuj przemożną chęć mówienia lub myślenia o nich. Upór
ustanie, jeśli go sobie uświadomisz. Będziesz mógł wtedy skupić uwagę
wewnątrz ciała bolesnego, trwając przy nim jako świadek. W ten sposób
zapoczątkujesz jego przemianę.
Lęk psychiczny nie ma nic wspólnego z
jakimkolwiek konkretnym, prawdziwe, bezpośrednim zagrożeniem. Przybiera
najrozmaitsze formy: skrępowania niepokoju, zatroskania, nerwowości,
napięcia, zgryzoty, fobii itp. Ten typ leku psychicznego zawsze dotyczy
czegoś, co dopiero może się zdarzyć, a nie czegoś, co właśnie się
dzieje. Ty jesteś tu i teraz, podczas gdy twój umysł buja w przyszłości.
Powstaje w ten sposób lękowy rozziew. Jeśli utożsamiasz się z umysłem, a straciłeś z oczu potęgę i prostotę teraźniejszości, rozziew lękowy
będzie ci stale towarzyszył. Zawsze jakoś sprostasz bieżącej chwili, ale
nie czemuś, co jest tylko projekcja umysłu.
Kiedy nie utożsamiasz
się z umysłem, to, to czy masz rację, czy nie, w żaden sposób nie wpływa na
twoje poczucie „ja”. Przestajesz więc odczuwać potężny i zupełnie
nieświadomy przymus dowodzenia własnej słuszności. Potrafisz wtedy
wyrazić swoje uczucia i myśli jasno i stanowczo, ale bez żadnych
agresywnych ani obronnych zagrań. Twoje poczucie "ja" wyrasta wtedy nie z
umysłu, lecz z głębszych rejonów w tobie samym. Wystrzegaj się odruchów
obronnych. Czego właściwie bronisz? Złudnej tożsamości, obrazu, który
nosisz w umyśle, bytu urojonego? Uświadamiając sobie ten nawyk,
obserwując go, uwalniasz się od tożsamości z nim.
Kolejnym aspektem
bólu emocjonalnego, jest głęboko zakorzenione poczucie niedostatku, pustki. U jednych przejawia się jako wrażenie, że się na coś nie
zasługuje, albo do czegoś nie dorasta, u innych daje o sobie znać
pośrednio, w formie silnego łaknienia, pragnienia czy tęsknoty. I jedni i
drudzy chcą wypełnić odczuwaną wewnątrz pustkę Chcą się czymś utożsamić.
Zabiegają więc o dobra materialne, pieniądze, sukcesy, władzę, uznanie,
przywileje, a wszystko po to by mieć o sobie lepsze wyobrażenie. Lecz
pustka jest wciąż tam gdzie była, tak samo bezdenna.
Umysł to
wspaniałe narzędzie. Pomaga nam istnieć w tej rzeczywistości w której
jesteśmy. Jego zaburzenia pojawiają się, gdy w umyśle szukasz siebie i
dochodzisz do mylnego wniosku, że jesteś właśnie nim. Staje się on wtedy
umysłem egotycznym i przejmuje władzę nad twoim życiem.
Czas jest
urojeniem. Im bardziej Skupiasz na nim uwagę — na przeszłości i
przyszłości — tym mniej dostrzegasz teraźniejszość, choć to ona właśnie
tak naprawdę tylko istnieje.
Cytaty z Biblii: nie troszczy się o
dzień jutrzejszy, on sam o siebie troszczyć się będzie; który rękę do pługa przykłada i wstecz się ogląda, do królestwa Bożego się nie nada.
Zostawcie umarłym grzebanie umarłych. Lelije nie troszczą się o jutro a
Bóg się o nie troszczy.
W teraźniejszości nie istnieje przymus, więc nie ma żadnych problemów. Cierpienie nie może istnieć poza czasem.
Umysł
i jego wiedza też mają w życiu swoje miejsce: praktyczną codzienność.
Nie można pozwolić umysłowi przejąć władzy nad wszystkimi aspektami
życia. Ucz się odwracać uwagę od przeszłości i przyszłości, ilekroć nie
są ci do niczego potrzebny. Bądź przytomny, bądź obecny jako obserwator
umysłu - swoich myśli i emocji, a także reakcji na rozmaite sytuacje. Nie
osądzaj ani nie analizuj tego, co obserwujesz. Śledź myśl, Czuj emocje,
obserwuj reakcje. Nie rób z nich osobistego problemu.
Pewne sytuacje
uruchamiają reakcję o silnym ładunku emocjonalnym, np. gdy zagrożone
jest twoje wyobrażenie o sobie, gdy w twoim życiu pojawia się duża trudność,
która budzi lęk, gdy coś się nie układa albo odzywa się echem jakiś
dawny kompleks emocjonalny. W taki chwilach miewasz skłonność do
popadania w umysłowe automatyzmy, czyli w nieświadomości , twoja reakcja
lub emocja przejmuje rządy: stajesz się nią. Działasz pod jej dyktando a
właściwie to nie ty, tylko nawykowa reakcja; to twój umysł nastawiony
na przetrwanie.
Uważaj, żeby z czasu zegarowego bezwiednie nie
wytworzyć czasu psychicznego. Jeśli np. popełniłeś niegdyś błąd i dziś
czerpiesz z niego naukę, posługujesz się czasem zegarowym. Ale jeśli
rozpamiętujesz dawne potknięcie i budzi się w tobie skłonność do
samokrytyki, poczucie winy czy wyrzuty sumienia, z dawnego błędu
budujesz czas psychiczny. Kiedy wyznaczysz sobie cel i do niego dążysz,
posługujesz się czasem zegarowym. Wiesz dokąd zmierzasz i śledzisz każdy
swój krok jaki stawiasz w danej chwili. Jeśli nadmiernie skupisz się na
wytyczonym celu, jeśli wytworzysz emocje i projekcje, które mają dać ci
szczęście lub samourzeczywistnienie, lub gdy masz nadzieję, że gdy
spełnisz zamiar, zyskasz pełniejsze poczucie własnego ja, wówczas czas
zegarowy staje się czasem psychicznym. Twoja podróż przez życie nie jest
już przygodą, tylko obsesyjnym pędem do tego, żeby gdzieś dotrzeć, coś
osiągnąć, odnieść sukces. Nie widzisz już przydrożnych kwiatów, ani nie
czujesz ich zapachu, nie dostrzegasz piękna i cudowności życia, który
rozkwita wszędzie wokół ciebie, kiedy jesteś tu i teraz. Źródłem
skrępowania, niepokoju, napięcia, stresu, trosk — wszelkich form lęku —
jest nadmiar przyszłości i niewystarczająca obecność tu i teraz.
Nieustannie usiłujesz dotrzeć gdzieś, gdzie jeszcze cię nie ma. Z kolei
poczucie winy, żal, uraza, rozgoryczenie, smutek, pretensje i wszelkie
inne rodzaje pamiętliwości spowodowane są nadmiarem przeszłości i
niedostateczną obecnością w teraźniejszej chwili. Po co umysł tworzy
problemy? Ponieważ bezwiednie się w nich kocha, gdyż nadają one tobie
coś w rodzaju tożsamości. Po co z czegokolwiek robić problem? Czy samo
życie nie jest wystarczająco dużym wyzwaniem?
Czemu stale jesteście
niespokojnie? Pytał już uczniów Jezus — czy niespokojna myśl przedłuży
wam życie choćby o dzień? Dobrze jest śledzić swój stan myślowo
emocjonalny metodą samoobserwacji zadawać sobie pytanie: czy czuję się w
tej chwili swobodnie? Lub też co aktualnie teraz dzieje się we mnie?
Jeśli dojdziesz do ładu z własnym wnętrzem, to, co zewnętrzne, samo się
ułoży.
Może ktoś cię, owszem, wykorzystuje, może wykonywana czynność
rzeczywiście jest nudna, może bliska ci osoba naprawdę zachowuje się w
sposób irytujący lub nieuczciwy, ale wszystko to nie ma znaczenia.
Mniejsza o to, czy twoje myśli i emocje związane z daną sytuacją są
uzasadnione, czy nie. Istotne jest, że stawiasz temu opór. Temu co jest.
Z obecnej chwili robisz sobie wroga. Sam jesteś sprawcą nieszczęścia,
Konfliktu między wnętrzem a zewnętrznością. Wystarczy zdać sobie sprawę,
że nie chcesz już cierpieć bólu ani dźwigać brzemienia, i po prostu
puścić, pojechać, poddać się. Trzeba poddać się przeistoczeniu poprzez
akceptację i skąpać w świetle nieustającej uwagi.
Spróbuj zauważyć,
czy zdarza ci się narzekać — głośno albo tylko w duchu — na
okoliczności, w których się znalazłeś, na to, co robią bądź mówią inni,
na otoczenie, sytuację życiową lub nawet na pogodę. Narzekanie zawsze
stanowi objaw braku zgody na to, co jest. Zawsze też niesie ze sobą
nieświadomy ładunek negatywnej energii. Kiedy narzekasz, ustawiasz się w
roli ofiary. Jeśli twoje tu i teraz wydaje ci się nieznośne i cię
unieszczęśliwia, masz do wyboru trzy wyjścia: wycofanie się z tej
sytuacji, zmianę jej, albo całkowitego się z nią pogodzenia. Czy to strach
powstrzymuje cię od działania? Przyznaj się przed samym sobą do strachu,
obserwuj go, poświęć mu uwagę, bądź mu w pełni przytomnym towarzyszem. W
ten sposób przerwiesz łączność między strachem a swoim myśleniem. Nie
pozwól, żeby strach zawładną twoim umysłem. Strach nie sprosta
teraźniejszości. Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie nic zrobić, żeby
zmienić swoje tu i teraz, a także nie możesz wycofać się z bieżącej
sytuacji, całkowicie ją zaakceptuj, rezygnując z wielkiego oporu
wewnętrznego. Fałszywe, nieszczęśliwy ja, który uwielbia pławić się
własnej niedoli, rozżaleniu bądź litości nad sobą, nie zdoła wtedy
przetrwać. Na tym właśnie polega poddanie się. Nie jest oznaką słabości,
lecz niesie wielką siłę.
A może jest coś, co powinieneś robić, ale
nie robisz? Jeśli tak, rusz się i zrób to teraz. Albo bez zastrzeżeń
zaakceptuj swoją teraźniejszą bezczynność, gnuśności, bierność, jeśli ją
właśnie wybrałeś. Pogrąż się w niej bez reszty. Ciesz się nią. Bądź
tak leniwy i bierny, jak tylko zdołasz. Ale obserwuj przy tym umysł.
Może on powiedzieć: "nie siedź tak, weź się do roboty. Marnujesz czas".
Miej go na oku. Uśmiechnij się do niego.
Niepokoisz się? Wybiegasz ku
urojonym przyszłym sytuacjom skąd bierze się lęk? Przyszłej sytuacji nie
sposób sprostać, bo ona nie istnieje. Możesz przerwać to szaleństwo,
który niszczy ci zdrowie i pomału cię zabija. Zauważ tylko obecną
chwilę. Uświadom sobie, że oddychasz. Poczuj przepływ powietrza przez
działo. Poczuj wewnętrzne pole energii. W prawdziwym życiu — rozumianym
jako przeciwieństwa urojeń, umysłowych projekcji — Nigdy z niczym oprócz
tej chwili nie będziesz musiał się uporać ani sobie poradzić. Zastanów
się jaki problem masz właśnie teraz — nie za rok, nie jutro ani za 5
min. Czy Cel tak bardzo przykuwa Twoją uwagę, że obecna chwila staje się
jedynie narzędziem? Czy dążenie pozbawiać radości działania?
Nierzadko
zdarza się, że ludzie przez całe życie czekają, kiedy wreszcie zaczną
żyć. Czy ty też odtrącasz to, co masz, pragniesz zaś tego, czego nie masz. Nic w
tym złego, że wytyczasz sobie cele i do nich dążysz. Błąd popełniasz
dopiero wtedy, gdy dążenia te zastępują ci bezpośrednie odczuwanie życia,
jesteś wtedy jak architekt, który nie zwraca uwagi na fundamenty
budowli, poświęca natomiast mnóstwo czasu górnym kondygnacjom.
Gdy z
pełną zgodą przyjmujesz to, co masz, jesteś też Wdzięczny za to, co
masz, za to, co jest, za istnienie. O kimś, kto odczuwa Wdzięczność i za
obecną chwilę i za pełnię życia teraz, można powiedzieć, że mu się
naprawdę powiodło. Takiego powodzenia nie da się osiągnąć w przyszłości.
Porzuć zatem czekanie jako stan umysłu. Ilekroć złapiesz się na tym, że
znów zaczynasz czekać — wrócić do teraźniejszości.
Im większą uwagą
zaszczycasz przeszłość, tym więcej dodajesz jej energii i tym bardziej
rośnie ryzyko że zbudujesz z niej swoje ja. Zajmij się teraźniejszością —
swoimi dzisiejszymi postępowaniami, reakcjami, nastrojami, myślami,
emocjami, lękami i pragnieniami. To one są zawartą w tobie przeszłością.
Kiedy potrafisz być dość przytomny, żeby je wszystkie obserwować — Nie
krytycznie ani analitycznie, lecz po prostu obserwować — znaczy to że
rozprawiasz się z przeszłością.
Aby na co dzień pozostać obecnym,
dobrze jest głęboko zakorzenić się w sobie; w przeciwnym razie umysł
swoim ogromnym impetem porwie cię jak rozszalała rzeka. Co to znaczy
zakorzenić się w sobie? Naprawdę mieszkać we własnym ciele. Czuć ciało
od wewnątrz. Dzięki świadomości ciała pozostajesz obecny tu i teraz. To ono jest kotwicą, która trzyma cię w teraźniejszości. Czy wsłuchałeś się w szmer
górskiego strumienia? Albo w śpiew kosa w cichy letni wieczór? Żeby coś
takiego dotarło do świadomości, umysł musi znieruchomieć. Musisz na
chwilę odłożyć bagaż przeszłych i przyszłych problemów, a także całą
swoją wiedzę; przeciwnym razie będziesz patrzył nie widząc, i słuchał,
nie słysząc. Niezbędna jest twoje całkowite obecność. Lecz nawet jeśli
trwało to tylko kilka sekund, aby zaraz ustąpić pod naporem umysłu,
niemniej pojawiało się; gdyby nie ono, nie odczułbyś piękna.
Mieszkanie
w ciele polega na tym, żeby czuć ciało od środka, poczuć płynące w
nim życie i w ten sposób zrozumieć w końcu, że jesteś czymś, co
wykracza poza zewnętrzną formę. Początkowo będą ci się zdarzały tylko
krótkie przebłyski tego stanu. Jesteś odcięty od istnienia, dopóki całą
swoją uwagę zaprząta umysł kiedy nie możesz przestać myśleć: Przymus
myślenie jest w dzisiejszych czasach rodzajem epidemii. Całe twoje
wyobrażenie o tym, kim jesteś, opiera się tylko na działaniu umysłu. Aby
uświadomić sobie istnienie, musisz odzyskać zawłaszczoną przez umysł świadomość. Bardzo dobrym sposobem jest odwrócenie uwagi od własnych
myśli i skierowanie jej w głąb ciała; możesz wtedy natychmiast poczuć
istnienie jako niewidzialne pole energii, z której to co postrzegasz
jako ciało fizyczne, czerpie życie. Skieruj uwagę wgłąb ciała. Poczuj je
od wewnątrz. Czy jest żywe? Czy czujesz życie w dłoniach, rękach,
nogach, stopach, w brzuchu i w piersi? Czujesz to subtelne pole
energetyczne, które przenika całe ciało i obdarza tętniącym życiem każdy
narząd i komórkę? Skup się na odczuwaniu ciała
wewnętrznego. Nie myśl o nim, tylko je czuj. Im więcej uwagi mu
poświęcisz, tym wyraźniejsze i silniejsze będzie odczucie. Poczujesz się
tak, jakby każda komórka coraz bardziej ożywała. Nie tyle jesteś ciałem
ile je masz. Podobnie jest z umysłem - nie tyle nim jesteś, ile go masz. Ty to jest obserwator - nie walczy ani z ciałem, ani umysłem, ale je odczuwa, obserwuje. Nie walcz z ciałem, bo walczysz wtedy z prawdziwym sobą.
Jesteś swoim ciałem. To, które możesz zobaczyć, którego możesz dotknąć,
stanowi zaledwie cienka, złudna przesłonę, głębiej Zaś tkwi niewidzialny
ciało wewnętrzne — brama istnienia życia nieprzejawionego. Kluczem do
wszystkiego jest stała Łączność z własnym ciałem wewnętrznym — to, żeby w
każdej chwili je czuć. Dzięki temu twoje życie szybko nabiera głębi
zaczyna się zmieniać.
Skupiasz się na tym co czytasz. Jesteś zarazem w
pewien marginalny sposób świadomy swojego otoczenia, obecności innych
ludzi itd. Jednocześnie wokół tego, co słyszysz i czytasz, może trwać
taka czy inna działalność umysłowa, komentowanie na bieżąco. Nie ma
jednak potrzeby, żeby którykolwiek z tych wątków pochłaniał całą Twoją
uwagę. Sprawdź czy potrafisz równocześnie podtrzymywać kontakt z ciałem
wewnętrznym. Zwróć część uwagi do wnętrza. Poczuj ciało od środka jako jedno pole energii. To prawie tak, jakbyś
słuchał albo czytał całym ciałem. Ćwicz się w tym przez najbliższe dni i
tygodnie. Nie poświęcaj całej uwagi umysłowi i światu zewnętrznemu.
Oczywiście skupiaj się na tym, czym się akurat zajmujesz, ale w miarę
możności staraj się jednocześnie czuć ciało wewnętrzne. Bądź stale
zakorzeniony w sobie. I zauważ, jak zmienia się dzięki temu twoja
świadomość, a także jakość tego, co robisz. Ilekroć na kogoś albo na coś
czekasz — gdziekolwiek ci się to zdarzy — skorzystać ze sposobności,
żeby poczuć ciało wewnętrzne. Dzięki temu stanie w korkach ulicznych i w
kolejkach okaże się przyjemne. Zamiast za pomocą mentalnych projekcji
dystansować się wobec teraźniejszości, wniknij w jej głębsze warstwy,
bardziej wnikając w ciało.
Poświęcenie uwagi emocjom nie realizuje
się poprzez myślenie o nich, lecz polega na tym, żeby je tylko
obserwować, odczuwać w całej pełni, a tym samym przyjmować do wiadomości
i brać takimi, jakie są. Niektóre emocje łatwo daje się rozpoznać np.
gniew, lęk, żal itd. inne trudniej jest precyzyjnie zdefiniować. Może to
być po prostu niejasne uczucie skrępowania, ociężałości lub ściśnięcia -
coś między emocją a doznaniem fizycznym. W każdym razie ważne jest nie
to, czy zdołasz opatrzyć daną emocje definicją myślową, ale to, jak
dalece świadomie potrafisz ją odczuć. Skupiona uwaga stanowi klucz do
przemiany — a pełna koncentracja zawsze idzie w parze z akceptacją.
Przebaczyć
znaczy wyrzec się tego, o co mam żal, a więc przestać kurczowo się
czepiać własnego rozżalenia. Następuje to automatycznie, gdy tylko
uświadomimy sobie, że rozżalenie służy wyłącznie umacnianiu fałszywego
poczucia ja. Przebaczyć znaczy zaniechać oporu wobec życia — pozwolić
życiu, żeby samo się żyło za twoim pośrednictwem.
Kiedy twoja
świadomość zwraca się na zewnątrz, powstają umysł i świat. Zwrócona ku
wnętrzu, uświadamia sobie własne źródło i wraca tam, skąd przybyła: w
nieprzejawione.
Teraźniejszość można uznać za bramę główną. Nie
sposób być w swoim ciele, nie będąc zarazem wyraźnie obecny w
teraźniejszości. Kolejna brama nie przejawionego otwiera się, gdy
przestajesz myśleć. Na początek możesz zrobić w tym celu coś bardzo
prostego: z pełną świadomością wziąć jeden wdech albo z prawdziwą uwagą
spojrzeć na kwiat, tak aby umysł nie dopowiadał jednocześnie swojego
komentarza. Nieustanna działalność umysłu więzi cię w świecie
upostaciowionym i staje się nieprzepuszczalnym ekranem, który nie
pozwala ci dotrzeć świadomością do nieprzejawionego - do bezpostaciowej, ponadczasowej, Boskiej Esencji, tkwiącej w tobie, a także w każdej
rzeczy i w każdym stworzeniu.
Poddanie się — chwila, gdy umysł i emocje przestają się opierać temu, co jest — też otwiera bramę.
Gdyby
nie było iluzji, nie byłoby oświecenia. Właśnie poprzez świat, a w
ostatecznym rozrachunku poprzez ciebie, nie przejawiony dostępuje
samopoznania. Jesteś tu, aby mógł się ziścić Boski plan wszechświata.
Jesteś aż tak ważny!
"Kiedy zdobędę to i to, albo uwolnię się od tego, czy owego,
nareszcie będzie mi dobrze". Takie bezwiedne nastawienie umysłowe stwarza
złudne nadzieje przyszłego wybawienia. Prawdziwe wybawienie to
spełnienie, spokój, życie całą pełnią. Chodzi o to, żeby być tym, kim
się jest, i czuć w sobie dobro, które nie ma negatywnego odpowiednika —
radość istnienia, niezależną od tego, co byłoby wobec niej zewnętrzne.
Cel osiągasz już wtedy, gdy uświadamiasz sobie, że już stoisz u celu.
Odnajdujesz Boga, skoro tylko zdasz sobie sprawę, że wcale nie musisz go
szukać. Nie istnieje nic, naprawdę nic, co mógłbyś zrobić albo
osiągnąć, żeby stać się bliższy zbawienia, niż jesteś w tej chwili.
Umysłowi, który przywykł sądzić, że wszystko, co ma jakąkolwiek wartość,
znajduje się w przyszłości, prawda ta może się wydać niezbyt
zrozumiała. Zarazem też nic, co kiedykolwiek zrobiłeś lub tobie
zrobiono, nie stoi na przeszkodzie, żebyś zgodził się na to co jest, i
głęboko wyniknął w teraźniejszości. Nie dokonasz tego kiedyś, później.
Możesz to zrobić teraz albo wcale.
Dopóki utożsamiasz się z umysłem,
twoje poczucie "ja" opiera się na zewnętrzności. Innymi słowy, swoje
wyobrażenie o sobie czerpiesz ze spraw, które tak naprawdę nie mają nic
wspólnego z tym, kim jesteś, takich jak: rola społeczna, majątek, wygląd
zewnętrzny, sukcesy i porażki, przekonania. To fałszywe, z umysłu
zrodzone "ja", czyli ego — kruche, niepewne siebie — szuka coraz to nowych
rzeczy, z którymi mogłoby się utożsamiać, bo tylko dzięki nim czuje, że
istnieje. Nic jednak nie daje mu wystarczająco trwałego spełnienia.
Wciąż dręczy je lęk, niedosyt i łaknienie.
Kiedy pozbawiasz umysł
rangi samodzielnego ja przestaje on natrętnie ci się narzucać, natręctwo
to w zasadzie polega na przymusie osądzania — czyli opierania się temu,
co jest. Opór ten powoduje konflikty, dramaty i nowy ból, gdy natomiast
przestajesz ferować wyroki i zgadzasz się na to, co jest, uwalniasz się
od umysłu. Robisz w tym samym miejsce miłości, radości, spokojowi.
Najpierw przestajesz osądzać siebie, a potem partnera i innych ludzi.
Największy przełom w związku dwojga ludzi dokonuje się, gdy w pełni
akceptujesz drugą osobę, biorąc ją z dobrodziejstwem inwentarza, nie
pragnąc w żaden sposób osądzać i czy zmieniać.
Gdy tylko wraca umysł
i jego stare klisze, powraca i twoje utożsamienie z nim i nie jesteś już
sobą, lecz umysłowym wyobrażeniem o sobie, a wtedy znów zaczynasz
toczyć gry i wcierać się w rozmaite role, żeby zaspokoić potrzeby ego.
Znów przepoczwarzasz się w ludzki umysł, który udaje ludzką istotę,
prowadzi wymianę z drugim umysłem i odgrywa bolesny dramat.
Kiedy przyjmujesz
do wiadomości i zaakceptujesz fakty, zarazem w pewnej mierze od nich się
uwalniasz. Np. gdy wiesz, że w jakimś układzie brakuje harmonii I
trwasz w tej wiedzy, pojawia się dzięki niej nowy czynnik, toteż dysharmonia musi ulec przemianie. Kiedy wiesz, że nie jesteś spokojny, to
twoja wiedza stworzy po cichu, nieruchomą przestrzeni, która otacza twój
niepokój miłosnym, ckliwym uścisku, przemieniając go w spokój. Nic
natomiast nie możesz zrobić, żeby spowodować przemianę wewnętrzną. Nie
zdołasz sam zmienić własnego wnętrza, a już całą pewnością nie wywołasz
takiej zmiany u kogo innego. Możesz jedynie stworzyć przestrzeń, dzięki
której dokonała się przemiana, pojawiają się łaskę i miłość. To jest modlitwa - świadomość, że nie zdołasz sam zmienić swego wnętrza, ani świata i oddanie się Bogu. Zaufanie Bogu. Otwarcie drzwi Chrystusowi.
Ciesz
się, gdy coś, co pozostało nieuświadomione, wychodzi na jaw. Jest to
szansa zbawienia. Chrystus powiedział: poznacie prawdę, a prawda was
wyzwoli.
Bądź świadom swojego stanu wewnętrznego. Jeśli ogarnia cię
gniew, jeśli budzi się zazdrość, odruchy obronne, chęć
toczenia sporów i stawania na swoim, jeśli tkwiące w tobie dziecko domaga się miłości i uwagi, jeśli odżywają jakiekolwiek bolesne emocje —
cokolwiek się pojawia, wiedz, co bieżąca chwila naprawdę zawiera i trwaj
w tej wiedzy. Jeśli zauważysz, że bliski człowiek postępuje w sposób
nieświadomy, weź to spostrzeżenie w kochające objęciach swojej wiedzy,
dzięki temu nie będziesz bowiem musiał reagować. nie musisz wyczekiwać,
aż świat stanie się poczytalny albo ktoś inny zyska świadomość, abyś i
ty osiągną oświecenie. Można by tak czekać wieki. Nie wytykajcie sobie nawzajem braku świadomości. Gdy zaczynacie się spierać, każdy
z was natychmiast utożsamia się z pewnym stanowiskiem myślowym i odtąd
broni nie tylko tego stanowiska, ale i swojego fałszywego poczucia "ja". Ego przejęło
rządy, a wy straciliście świadomość.
Nie możesz pokochać samego
siebie. Kiedy pozostajesz w związku z sobą samym, rozszczepiasz się na
dwoje: na siebie i na swoje "ja" — podmiot i przedmiot. Tworzona przez
umysł dwoistości jest główną przyczyną wszelkich zbędnych komplikacji,
problemów i konfliktów w twoim życiu. Umysł jest tylko narzędziem. Ty
jesteś poza umysłem. Akceptujesz siebie takim jakim jesteś. Nie osądzasz
samego siebie, nie użalasz się nad sobą, nie jesteś z siebie dumny,
ani siebie nie kochasz, ani nienawidzisz. Stworzone przez świadomość
ksobną rozszczepienie, goi się i znika jak odczyniona klątwa. Nie ma już
żadnego "ja"(fałszywego "ja" stworzonego przez umysł), które musiałbyś chronić, osłaniać czy karmić. Kiedy
osiągasz oświecenie, rozpada się jeden ze związków, w którym dotąd trwałeś: twój związek z samym sobą. Gdy z niego zrezygnujesz wszystkie inne
twoje związki staną się związkami miłosnymi.
Umysł i opór to
synonimy. Akceptacja natychmiast wyzwala cię spod władzy umysłu. Bólu
nie należy mylić z cierpieniem — cierpienie bowiem to ból którzy bierze
się z umysłu i emocji. Wszelkie cierpienie jest dziełem ego i powstaje z
oporu. Jeśli stawiasz opór i kurczowo czepiasz się tego, co odchodzi,
znaczy to, że nie chcesz płynąć z prądem życia, będziesz zatem musiał
cierpieć.
Wzrost zazwyczaj uważany był za zjawisko pozytywne, ale nic nie może rosnąć w nieskończoność. Gdyby jakiegokolwiek rodzaju wzrost trwa bez końca, prędzej czy później doprowadziłoby to do spotwornienia i destrukcji. Rozpad jest potrzebny, aby mogło wyrosnąć coś nowego. Kto nie opiera się życiu, trwa w stanie łaski. Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz nie dadzą radości. Powstaje ona bez żadnej przyczyny wyłaniający się z twego wnętrza jako radość istnienia nazywana również pokojem Bożym.
Ilekroć czujesz, że budzi się w tobie coś
negatywnego — pod wpływem zewnętrznego bodźca, twojej własnej myśli albo
i bez żadnej przyczyny uświadomionej — potraktuj to jako okrzyk uwaga z
Budź się! Tu i teraz! Gdy nie udaje ci się poniechać negatywnej
reakcji, możesz wyobrazić sobie, że zewnętrzny bodziec, który ją
wywołał, przenika przez ciebie jak przez powietrze. Radzę najpierw
ćwiczyć tę umiejętność w drobnych, wręcz błahych sprawach. Ptaki
pozbywają się nadmiaru energii poprzez machanie skrzydłami. Energii
która mogłaby uwięznąć w ich ciele i dać początek czemuś negatywnemu.
Zachowuj się tak, jakby nie istniał w tobie nikt, kogo można zranić. Na
tym właśnie polega zdolność wybaczania. Dzięki niej stajesz się
nietykalny. Jeśli chcesz, możesz rozmówcy powiedzieć że jego zachowanie
jest nie do przyjęcia, ale nie ma on już władzę nad twoim stanem ducha.
Pozwól żeby wszystko co do ciebie powiedział przez ciebie przepłynęło,
nie napotykając twardej zapory.
Nie szukaj spokoju. Nie szukaj
żadnego innego stanu niż ten, w którym akurat jesteś, bo wywołać może w twoim
własnym wnętrzu konflikt i nieświadomy opór. Wybacz sobie to, że nie
jesteś spokojny. Kiedy całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem,
natychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko co w pełni
zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu - do spokoju. Ten właśnie Cud
zdarza się, gdy się poddasz. Słyszałeś o nadstawianiu drugiego policzka?
Gdy pogodzisz się z tym co jest wówczas każda chwila którą przeżywasz
będzie tą najlepszą.
Kiedy pozostajesz w związku z sobą samym, rozszczepiasz się na dwoje: na siebie i na swoje "ja" — podmiot i przedmiot.
Do największych odkryć współczesnej fizyki
należy zasada jedności podmiotu i przedmiotu obserwacji: to, że
obserwowanych zjawisk nie da się oddzielić od eksperymentatora czyli
obserwującej świadomości, a zmiana spojrzenia zmienia również przebieg
obserwowanych procesów. Jeśli więc wierzysz w odrębność bytów i walkę o
przetrwanie, to wszystko wokoło dostrzegasz jako odzwierciedlenie tej
wiary, a twoim widzeniem świata rządzi lęk. Mieszkasz wtedy w świecie
śmierci (cywilizacji śmierci), wśród ciał, które walczą miedzy sobą, zabijając się i pożerając
nawzajem. Pilnuj, abyś w sobie samym nie hołubił oporu, nienawiści —
żadnych negatywnych popędów. Miłujcie nieprzyjaciół waszych powiedział Jezus.
Poddać się to znaczy bezwarunkowo pogodzić się z obecną
chwilą, wyrzec się oporu wewnętrznego przed tym co jest. (Zaakceptować) Opór wewnętrzny
to niezgoda na to, co jest, wyrażana przez myślowe osądy i negatywne
emocje. Szczególnie nasila się wtedy, gdy coś się nie układa, czyli
pojawia się szczelina między żądaniami i oczekiwaniami
twojego umysłu, a tym, co jest. Szczelinę te wypełnia ból. Zgoda na to co
jest, natychmiast uwalnia cię od utożsamienia z umysłem, a tym samym
pozwala odnowić więź z istnieniem. Gdybyś ugrzązł w błocie, nie
powiedziałbyś sobie: dobra kapituluję, ugrzązłem i już. Kapitulacja to
nie to samo, co poddanie (akceptacja). Nie musisz akceptować niepożądanej czy
niemiłej sytuacji. Nie musisz wmawiać sobie, że ugrzęznąć w błocie to
właściwie nic złego. Wręcz przeciwnie. Stawiasz sprawę jasno: chcesz się
wydobyć z błota. Skupiasz się wyłącznie na obecnej chwili, nie
opatrując i w myślach żadną etykietką. Znaczy to, że nie osądzasz
teraźniejszości. Skoro tak, nie opierasz się też ani nie doznajesz
negatywnych emocji. Godzisz się z jestestwem danej chwili. Dopiero
potem zaczynasz działać i robisz wszystko, co w twojej mocy, żeby
wydobyć się z błota. Jest to działanie pozytywne — dużo skuteczniejsze
od działania negatywnego, powodowanego gniewem, rozpaczą lub też
rozgoryczeniem. Dopóki nie osiągniesz zamierzonego rezultatu, nadal
poddajesz się teraźniejszości, w żaden sposób jej nie klasyfikując.
Jeśli
wytrwale się nie poddajesz, twardnieje przez to twoja psychiczna forma,
czyli skorupa ego, wzmaga się więc wrażenie osobności. Otaczający cię
świat wydaje się groźny, a szczególne poczucie zagrożenia budzą ludzie.
Pojawia się bezwzględny przymus niszczenia innych za pomocą osądów, a
także potrzeba rywalizacji i dominacji. Nawet przyroda staje się wrogiem;
wszystko widzisz przez pryzmat lęku. Choroba psychiczna zwana paranoją
jest zaledwie nieco ostrzejszą postacią tego normalnego, lecz
zaburzonego stanu świadomości.
Spójrz jak wszystko wokół doprowadzone
zostaje do końca, a cudze życie rozkwita bez niczyjego niezadowolenia
ani zmartwienia. To dlatego Jezus powiedział: "Przypatrzcie się Liliom
Polnym jak rosną; nie pracują ani Przędą".
Na początek spójrz w oczy
tej prawdzie, że w ogóle stawiasz opór. Bądź przy tym, gdy się on
pojawi. Popatrz, jak twój umysł stwarza, jak opatruje etykietą sytuację,
ciebie samego lub innych ludzi. Obserwuj towarzyszące temu procesy
myślowe. Odczuwaj energię emocji. Obserwując opór, przekonasz się, że
niczemu on nie służy. Gdy bez reszty Skupiasz się na teraźniejszości,
uświadamia sobie swój bezwiedne opór, a wtedy automatycznie przestajesz
go stawiać. Nie sposób być jednocześnie świadomym i nieszczęśliwym;
świadomość jest nie do pogodzenia z jakimkolwiek negatywizmem.
Negatywizm, ból, wszelkie go rodzaju cierpienie oznacza, że opór trwa,
on zaś jest zawsze nieświadomy. Jezus w Kazaniu na górze powiedział
"Błogosławieni cisi, albowiem oni odziedziczą ziemię." Otóż właśnie cicha,
lecz intensywna obecność rozpuszcza nieuświadomiony schemat, wedle
których funkcjonuje umysł.
Jeśli stawiasz opór komuś, lub z nim walczysz, sam też tracisz świadomość. Kiedy komuś
lub czemuś odmawiasz, niech odmowa to nie wynika z buntu, lecz z wglądu — z jasnego rozeznania, jakie wyjście jest dla ciebie w tej
akurat chwili właściwe, a jakie nie. Niech to nie będzie reakcja, ale
rzeczywiście odmowa, i to wysokiej próby — nieskażona niczym negatywnym,
a więc nie przysparzająca cierpień. Jeśli nie możesz się poddawać,
natychmiast zacznij działać,
Kiedy wybucha spór czy konflikt z
partnerem życiowym lub inną bliską osobą, przyjrzyj się najpierw swoim
odruchem obronnym, które budzą się w obliczu tego ataku, Albo poczuj
siłę własnej agresji, kiedy ty z kolei atakujesz stanowisko rozmówcy.
Obserwuj w sobie przywiązanie do własnych poglądów i przekonań. Staraj
się czuć energię myślowo emocjonalną, z której wypływa chęć stawiania
na swoim i udowadniania cudzych błędów. Jest to energia umysłu egotycznego. Uświadamiasz sobie jej istnienie, przyjmując je do wiadomości i
możliwie najpełniej odczuwając jej obecność. I wreszcie pewnego dnia w
trakcie sporu stwierdzasz nagle, że wybór należy do ciebie; możesz wtedy
poniechać swoich reakcji. No więc poddasz się. Musisz się rozstać cały
z myślowo emocjonalnym polem energii, które w tobie tkwi i walczy o
władzę. Jeśli nagle poczujesz wielką lekkość, jasności głęboki spokój,
będzie to nieomylny znak prawdziwego poddania. Zobacz wtedy, jak zmieni
się stanowisko rozmówcy, gdy przestaniesz się zasilać swoim oporem. Opór
jest słabością i lękiem w przebraniu siły. To, co ego uznaje za słabość,
jest twoim istnieniem w całej jego czystości. To co ego uznaje za siłę,
jest słabością. Fałszywy "ja" trwa w nieustannym oporze i odgrywa nieautentyczne role, żeby zakamuflować twoją rzekomą słabość, która w
istocie jest twoją mocą.
Poddanie nie zmienia tego, co jest — a
przynajmniej nie zmienia bezpośrednio. Poddanie zmienia ciebie. Wraz z
tobą zmienia się cały twój świat, ponieważ stanowi tylko odbicie. Gdybyś
popatrzył w lustro i nie spodobałby ci się ujrzany w nim obraz,
musiałbyś oszaleć, żeby go zaatakować. A przecież tak właśnie robisz,
kiedy nie zgadzasz się na to, co jest. Gdy zaś atakujesz lustrzane
odbicie, ono, rzecz jasna, odpowiada kontratakiem. Jeśli akceptujesz
każdy widziany w lustrze obraz, jeśli odnosisz się do niego życzliwie,
nie ma on wyboru: po prostu musi ci tą życzliwość odwzajemnić. I w ten
sposób zmieniasz świat. Kiedy dotknie cię choroba, inwalidztwo, czy inna
niemoc, nie upatruj w tym porażki, nie czuj się winny. Nie miej życiu
za złe, że niesprawiedliwie się z tobą obeszło, ale nie miej też pretensji
do siebie. Wszystko to są bowiem formy stawiania oporu. Jeśli ciężko
zachorujesz, potraktuj to jako szansę na oświecenie. W ogóle wszelkie
zło jakie spotyka cię w życiu, staraj się wykorzystać do sprawy
oświecenia. Odbierz chorobie czas, który mogłaby trwać pozbaw
przeszłości i przyszłości. Niech cię wpędzić siłą w intensywną
świadomość obecnej chwili — a wtedy zobaczysz, co się stanie. Bądź
Alchemikiem. Przeistaczaj pospolite metale w złoto, cierpienie
w świadomość, Katastrofa bo oświecenie. Stan konwencjonalnie zwany chorobą
nie ma nic wspólnego z tym kim naprawdę jesteś. Nie twierdzę że w tego
rodzaju sytuacji nagle znajdziesz szczęście. Nie, nie znajdziesz go. Ale
strach i ból przeistoczą się spokój wewnętrzny i pogodę ducha,
pochodzący z ogromnej głębi.
Ilekroć pozwalasz przeminąć
nadarzającej się sposobności na akceptację — bądź dlatego że nie jesteś wystarczająco
świadomy i obecny, bądź z tej przyczyny że sytuacja, z którą masz do
czynienia, jest zanadto Skrajna, abyś potrafił ją zaakceptować — stwarzasz ból. Na pozór może wydawać się, że twój ból stwarza go sytuacja, lecz w
gruncie rzeczy sprawcą jesteś ty sam, a raczej twój opór. I wtedy znowu
masz szansę się poddać. Skoro nie umiesz pogodzić się z tym, co się
dzieje na zewnątrz, zgódź się na to, co tkwi w tobie. Skoro nie możesz
zaakceptować stanu zewnętrznego, zaakceptuj wewnętrzny. Innymi słowy:
nie wzbrania się przed bólem. Pozwól mu zaistnieć. Poddaj się że lękowi,
rozpaczy, osamotnieniu — cierpieniu we wszelkich postaciach.
Obserwuj, nie opatrując ich myślowymi etykietkami. Otwórz się przed nimi.
To właśnie jest twoje Ukrzyżowanie. Pozwól, żeby stało się twoim
zmartwychwstaniem i Wniebowstąpieniem. Nie odwracaj się od bólu. Spójrz
mu w oczy. Poczuj go w całej pełni. Nie myśl o nim, tylko go poczuj! W
razie potrzeby daj mu wyraz, ale nie komponuj bolesnego scenariusza.
Skup się bez reszty na uczuciu, a nie na osobie, przygodzie czy
sytuacji, która rzekomo je wywołała. Nie pozwól, żeby umysł wykorzystał
ból, aby stworzyć sobie z niego tożsamość ofiary. Historię, legendę.
Jeśli zaczniesz użalać się nad sobą i opowiadać ludziom o swojej
tragedii, tym bardziej w niej ugrzęźniesz. Ponieważ nie da się uciec
przed uczuciem, jedyna nadzieja tkwi w tym, żeby w nie wniknąć; bez tego
nic się nie zmieni. Skup się więc wyłącznie na tym, co czujesz, i nie
opatruje tego uczucia myślowymi etykietkami. Kiedy wnikasz w uczucie,
bądź bardzo uważny. Z początku może się wydawać, że wkraczasz w jakiś
mroczny, przerażający obszar, a gdy pojawi się chęć odwrotu, obserwuj ją,
ale za nią nie idź. Nieustannie skupiaj uwagę na bólu, czując wszystko,
co cię nachodzi: żal, lęk, grozę, samotność. Bądź czujny, bądź przytomny —
obecny całym swoim istnieniem. Już się poddałeś! W pełni skupiona uwaga
równa się pełnej akceptacji — poddaniu. Kiedy bez reszty na czym się
Skupiasz, wykorzystujesz potęgę teraźniejszości, która jest potęgą
twojej własnej obecności,. Gdy zaś jesteś obecny, nie utrzyma się ani
jedno ukryte gniazdo oporu. Obecność unicestwia czas, a bez niego nie
przetrwa żadne cierpienie, nic negatywnego.
Posłuszny mustrze,
której poddano go w przyszłości, umysł zawsze stara się odtworzyć coś,
co już zna — coś swojskiego. Niech by nawet bolało, byleby było
swojskie. Umysł zawsze lgnie do rzeczy znajomych. Nieznane jest
niebezpieczne, ponieważ nie podlega władzy umysłu. Właśnie dlatego nie
lubi on obecnej chwili i ją ignoruje.
Naucz innych w jaki sposób
można stanąć za własnymi myślami i emocjami jako obserwatorzy,
przytomni świadkowie. Opowiedz im o ciele bolesnym i o tym, jak można
się od niego uwolnić. Naucz ich świadomości ciała wewnętrznego. Pokaż, w
czym tkwi sens obecności. Gdy tylko uda się im dotrzeć do potęgi
teraźniejszości, a więc wyrwać się spod władzy przyszłości i
wytrenowanych wzorców, zyskają nareszcie swobodę wyboru.
Nikt nie wybiera zaburzeń, konfliktów, bólu. Nikt nie wybiera obłędu. Przydarzają
się one tylko dlatego, że jesteśmy nie dość obecni, aby rozpuścić
przeszłość — mamy w sobie za mało światła, aby rozproszyć mrok. Nie
jesteśmy naprawdę tutaj. Jeszcze nie całkiem się przebudziliśmy.
Tymczasem więc naszym umysłem kierują tresowane mechanizmy. Na pozór zawsze
wydaje się, że ludzie mogą wybierać, lecz to czyste złudzenie. Póki
twoim życiem kieruje umysł, jaki masz wybór? Utożsamienie z umysłem to stan
mocno zaburzony, rodzaj obłędu. Lecz gdy sobie uświadomisz, na czym on polega, natychmiast ulatniają się wszelkie pretensje. Jak można mieć
komuś za złe to, że jest chory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz