Languages

wtorek, 16 marca 2021

Sens życia

Łęki
Nie tylko penetrowana makro i mikroprzestrzeń się rozszerza przed naszymi oczami. Granice innego, niezwykłego poznania, śledziliśmy z zapartym tchem na przełomie wieków. Oto w ostatnim roku XX wieku genetyk F.S. Collins opublikował wstępny opis ludzkiego genomu. A już w 2003 roku jego ekipie udało się opublikować raport o zakończeniu prac nad mapą genów, zawierającą ich 30 tysięcy. Jednak okazało się, że tylko 20-25 tysięcy z nich koduje białka, natomiast reszta cząsteczki kwasów rybonukleinowych. Kod ludzkiego organizmu okazał się bardziej skomplikowany, niż wcześniej założono. Horyzont poznania oddalił się tu także. 

Żyjemy w epoce scjentyzmu, w której uznaje się nauki ścisłe i przyrodnicze za jedyną właściwą drogę poznania. Sądy humanistyczne są przez nią deprecjonowane, jako nieostre i mało wiarygodne. Nauki humanistyczne same także poddały się temu prymatowi i „duchowi epoki”, zaniedbując badań empirycznych. Ta ślepa wiara w nauki ścisłe i odsuwanie na bok religii, tradycji, czy historii wiedzie nas - jak pokazuje nam coraz dobitniej rzeczywistość - na manowce. 

 

Ale przecież nawet jeśli pozostaniemy wyłącznie przy naukach przyrodniczych, to wystarczy tylko przyjrzeć się czasem, nie samym badaniom, ale temu o czym one nam mówią, czyli poddać ich wyniki minimalnej choćby zdroworozsądkowej refleksji, aby inaczej zrozumieć, że bezosobowy, naukowy stosunek do postawionego na początku pytania o sens życia człowieka może być podejściem błędnym.  

 

Podam choćby taki przykład. 

Ilość tlenu w ziemskim powietrzu utrzymuje się wciąż na tym samym poziomie. Wynosi on 20,95 % wszystkich atmosferycznych gazów. Za mała jego ilość na planecie mogłaby spowodować powszechną hipoksję, zbyt duża wybuchy pożarów. Czyli, trywializując, jeśli było by go zbyt mało udusilibyśmy się, jeśli zbyt dużo - usmażyli. Żeby ten stan równowagi się utrzymał, musi istnieć jakiś mechanizm, który zmusza rośliny do większej czy mniejszej produkcji tlenu. Ale choć roślin wciąż ubywa, a populacja ludzka nieustannie rośnie, produkując w epoce postępu technicznego, niewspółmierne do jej wielkości ilości CO2, to procentowy udział pierwiastka życia w atmosferze i tak pozostaje niezmienny. Jak to jest możliwe? 

 

Naukowcy odkryli, że burze piaskowe przenoszą przez Ocean Spokojny drobniutki pył z Afryki do Amazonii. Dzieje się tak, gdyż niebo nad Ameryką Południową ma, z powodu parujących lasów, rożne odcienie bieli, więc słońce nie nagrzewa lądu z góry tak mocno jak Afrykę, choć leżą na tej samej szerokości geograficznej. Stąd właśnie powstają prądy powietrzne przenoszące pustynny pył. Przebywszy odległą transatlantycką drogę, służy on jako nawóz, drzewom rosnącym w południowoamerykańskim buszu. Te z kolei, bujnie rozwijając swój kobierzec, wytwarzają parę, która w postaci podniebnej rzeki wędruje do Andów. Docierając do gór para ta skrapla się i razem z osadem powstałym ze skał trafia do Amazonki, a potem do Oceanu Atlantyckiego. Te substancje odżywcze są pokarmem dla okrzemek, które produkują 50 procent tlenu, obecnego na  Ziemi. Gdy okrzemki mają pod dostatkiem pokarmu, ich ilość dziennie podwaja się. To pokazuje tylko jak wielki potencjał w produkcji tlenu posiada Ziemia.

Organizmy te zdobywają pokarm nie tylko z Andów, ale również z topniejących lodowców. Im szybciej proces topnienia następuje, tym więcej okrzemek przybywa. Umierając, opadają one na dno mórz i oceanów, jak morski śnieg, tworząc warstwę po warstwie. Okrzemkowy dywan ma obecnie grubość 800 metrów. Dno gdzie żerowały okrzemki w niektórych miejscach wypiętrza się i powstaje tam słona pustynia. Taka sama, jak ta, z której pył dociera do Amazonii. Bo pył, który ją użyźnia, są to właśnie szczątki obumarłych okrzemek. Wszystko wzajemnie łączy się i uzupełnia, stanowiąc niezwykły, żywy mechanizm, którego istotą - jak wnioskuję - jest stały poziom tlenu niezbędny do funkcjonowania ludzi, oraz zwierząt. A gdyby ktoś sądził, że to nasze organizmy, w ramach ewolucji dostosowały się do takiego składu powietrza, to powinien umieć odpowiedzieć również dlaczego nie potrafią się one elastycznie „odstosować”. Dlaczego ludzki organizm nie wykształcił tolerancji na mocne wahnięcia poziomu tlenu. Przecież to filar naszego istnienia. Jego brak wywołuje śmierć już po 4 minutach, a niewielki nadmiar hipoksję.

 

Wszystko to, co napisałem, jest doskonale znane naukowcom. Jednak zasadnicze pytanie, jakie zadają sobie oni w związku z tą wiedzą brzmi: jak spowolnić proces emisji gazów i dwutlenku węgla, aby lądy nie uległy zalaniu i nie nastąpiły nieodwracalne zmiany klimatyczne na Ziemi? Zero pytania o tlen - jakby jego stała ilość była oczywistością. Może i jest. Ale moim zdaniem podstawowe pytanie powinno brzmieć - w jaki sposób powstał mechanizm, który chroni człowieka i zwierzęta? I po co? Odpowiadając sobie na nie, odpowiemy też, czy jest sens przejmować się tymi negatywnymi procesami. 

Kwestia nie jest też w tym, czy postawione przeze mnie pytanie jest lepsze od pytania naukowców, tylko czy to ich pytanie, które absorbuje energię i zasoby milionów, aby na pewno jest właściwe.

 

Czy opisany wyżej „aparat produkcji” tlenu nie jest to jeden z tysięcy, jeśli nie milionów niezwykłych mechanizmów, których konstrukcja nosi znamiona genialności? I wiemy też, że na pewno nie stworzył go człowiek. Ten zaledwie próbuje odkrywać i nazywać otaczający go świat. A jeśli nawet i odkrywa to tylko cząstkowo i na razie, te jego odkrycia posiadają duży stopień ogólności. Nie jesteśmy bowiem w stanie objąć umysłem nie tylko konstrukcji i zasad rządzących wszechświatem, jak i atomem. 

 

Przecież nie jesteśmy  w stanie zrozumieć, nawet w przybliżony sposób, zasad funkcjonowania własnego umysłu, a mimo to, brak nam pokory aby to uznać. Przykładem tego jest choćby przypadek opisany w książce przez Adriana Owena noszącej polski tytuł: „Mózg. Granica życia i śmierci”. Autor, będący prekursorem w komunikowaniu się z osobami w stanie wegetatywnym za pomocą skanowania obrazu mózgu, nie jest w stanie wyjaśnić przypadku pacjenta, który po powrocie do normalnego życia wszystko pamięta z okresu gdy był w stanie całkowitej nieresponsywności, gdy jego mózg nie wykazywał żadnych śladów aktywności. 

 

Może odpowiedź na tę zagadkę jest związana z innym, fundamentalnym pytaniem, które nagłośnił  w książce „Homo Deus” Yuval Noah Harari: „(…) co takiego dzieje się w umyśle, co nie działoby się w mózgu? Jeśli w umyśle nie dzieje się nic innego poza tym, co dzieje się w naszej potężnej sieci neuronów - to do czego potrzebny nam umysł? Jeśli w umyśle dzieje się rzeczywiście coś innego oprócz tego co dzieje się w sieci neuronów – to gdzie, u licha, to się dzieje?  

 

To, w świetle przypadku opowiedzianego przez Owena całkowicie zasadne pytanie. 

 

Czym jest nasza świadomość? Jaki jest jej sens? Czy w ogóle musimy na te pytania znać odpowiedź, czy powinna wystarczyć nam odpowiedź, że sens istnieje. Skoro jesteśmy podmiotem życia na Ziemi, kluczowym elementem mechanizmu, posiadającym jako jedyne istoty moc poznawczą, to wydaje się że tak. On istnieje.  

 

Roman Misiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz